122 KM – KLUCZBORK - PABIANICE [PL]

 

Rano obudziłem się bez pośpiechu, zjadłem normalne śniadanie, pożegnałem się i wyjechałem do domu. Nie ma co pisać, nic ciekawego się nie wydarzyło. Raczej z górki. Do Pabianic dojechałem w cztery godziny i o dwunastej w południe czasu warszawskiego złapałem za furtkę mojego płotu. A piętnaście minut później raczyłem się schabowym babuni, bo mama niestety już w pracy.

 

Amen.

Klepnę jeszcze zdanie podsumowujące. Przebyliśmy około 5080 kilometrów, wykorzystując siłę własnych mięśni. Zobaczyliśmy setki niesamowitych miejsc, których szczegóły i smaczek dostrzec można tylko będąc w nich rowerem, bądź pieszo. Żaden turysta wybierający się do Włoch samolotem, bądź samochodem nie uświadczy tyle wrażeń, widoków i kontaktów z ludźmi. Cała podróż, była również dla nas prawdziwym testem wytrzymałościowym, który nie tylko sprawdził naszą sprawność fizyczną, ale i zmasakrował psychikę. Pisząc tego bloga, nie zagłębiałem się w dziesiątki wydarzeń, jakie miały miejsce podczas wyprawy. Natomiast możecie uwierzyć mi na słowo, że każdego dnia przeżywaliśmy prawdziwy koszmar. Coś się psuło, coś zawodziło, coś szło nie po naszej myśli, a to zawiodła mapa, a to prześladujący ciągle nas pech, nieprzewidywalna pogoda, skrajne różnice temperatur, smród, niska higiena, dni, w których cały czas byliśmy przemarznięci i mokrzy do cna. Nauczyliśmy radzić sobie w trudnych sytuacjach, zachować zimną krew i przede wszystkim radzić ze złością i wyprowadzaniem z równowagi. Chociaż nie zawsze to się udawało, to i tak przesunęliśmy wszystkie te granice o daleki krok. Większość ludzi, którzy kłócą się i denerwują z powodów tak błahych i przesadnych jak lenistwo, zazdrość czy rywalizacja - mają te granice bardzo blisko i powinni nauczyć się czasem odpuścić, by cieszyć się szczęściem i korzystać z życia, z uśmiechem na twarzy.




© 2014 Copyright & design by Mikołaj Kuropatwa. All rights reserved.